Zayn Leonardo
Coletti
Dla
przyjaciół po prostu Zee
Wiek:
20 lat
Data
urodzenia: 12 stycznia 1993
Miejsce
urodzenia: Bradford
Pochodzenie:
angielsko-włoskie
Orientacja:
biseksualny
Poglądy
religijne: muzułmanin (wierzący niepraktykujący)
Hobby:
rysowanie i wszystko inne co wiąże się ze sztuką
Wygląd:
Kruczoczarne włosy, zgolone po bokach głowy; ciemne, czekoladowe oczy ukryte za
wachlarzem długich rzęs; ciemna karnacja; 175 cm; wychudzone ciało
Jak to wszystko się zaczęło?
Prześladowanie w szkole. Ciągłe
wyzwiska. Presja społeczeństwa. Taki ktoś
jak ty nie powinien w ogóle istnieć! Jak twoja matka może cię w ogóle kochać?
Jak ty człowieku możesz w ogóle istnieć! Był inny, bo wierzył w innego
Boga, a to czyniło go złym. Jesteś zbyt
gruby, nie umiesz nawet biegać! Koledzy zazdrościli mu szczupłego ciała,
które tak bardzo różniło się od ich ciał. Lubisz
chłopców?! No chyba sobie jaja z nas robisz?! Serio jesteś dziwolągiem!
Pierwsze nacięcie żyletką.
Pierwsze sprowokowane wymioty. Codzienny szloch w poduszkę. Zainteresowanie
rodziców i nauczycieli. Zayney, słońce, co
się dzieje? Zayn Coletti, zostań proszę po lekcjach, chciałabym z tobą
porozmawiać. Pierwsza wizyta u psychologa. No, Zayn. Porozmawiajmy trochę o tobie. Kolejne szramy na udach.
Kolejne wymuszanie wymiotów.
No i co z tego wynikło?
Każdy
kolejny dzień jest dla niego katorgą. Trzeba zwlec się z łóżka, wypić kawę i
zapalić papierosa. Po co w ogóle wstawać, jeśli nie ma ochoty do życia? Po co
się budzić, skoro i tak egzystuje na przymus?
Niestety,
będąc w szpitalu psychiatrycznym nie może tak po prostu rezygnować. Jeśli
zacznie pokazywać, że mu nie zależy, nie wypuszczą go. Zostanie tu, na zawsze.
Będzie gnił od środka, od leków na uspokojenie. Będą wmuszali w niego jedzenie,
którego i tak nie potrzebuje. Wszystko będzie nie takie, jak powinno.
Wylądował
w szpitalu niedawno, po tym jak jego matka przyszła do jego mieszkania w
niefortunnym czasie. Akurat wtedy, gdy on zdecydował się skończyć z wszystkim i
podciął żyły, robiąc pierwsze w życiu nacięcia na rękach.
Zamknęli
go tu, mimo tego, że nie miał na to ochoty. Odcięli go od świata, mimo tego, że
on go potrzebował. Zabronili mu rozmów z rodziną i przyjacielem. (Tak miał go.)
Po prostu go uwięzili, a jemu wcale się to nie podobało.
Tak poza tym:
·
Nie skończył studiów.
·
Pracę znalazł w salonie tatuażu,
gdzie mógł wykorzystywać swój talent plastyczny.
·
Jest zamknięty w sobie i rzadko
mówi cokolwiek na swój temat.
·
Pali. Pije. Ćpa.
·
Jest podatny na presję, jaką
wywiera na nim społeczeństwo.
·
Boi się pająków
Bulimia. Samookaleczanie. Cherofobia.
Dekadencja.
~*~
Lexie Was wita ładnym uśmiechem :)
Tak, tak moje drogie/moi drodzy!
Suszymy ząbki :D
Suszymy ząbki :D
lol.
Nie wnikajcie..
Dziwna jestem.
Ma ktoś ochotę na wątek?
Zapraszam! :)
[LEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEXI ♥ WĄTEK! I ZOUIS *.*]
OdpowiedzUsuń[1. Z Tobą zawsze, Małpko. 2. Zialllllll <33 Będę złą i powiem: Zacznij! ;p]
OdpowiedzUsuńWolnym krokiem wszedłem na teren stołówki. Udałem się w stronę pokoju dla kucharek i wziąłem rogala przyszykowanego na jutrzejsze śniadanie. Byłem głodny, nie zjadłem kolacji ponieważ zbyt wielu ludzi tu siedziało i bałem się. Wyszedłem z pokoju i zamarłem. Para złocistych tęczówek wpatrywała się we mnie z lekkim przerażeniem. Chłopak o czarnych włosach zlustrował mnie spojrzeniem, delikatnie uśmiechnął się i odwrócił spowrotem. Zawahałem się i podszedłem do stolika przy którym siedział. Usiadłem na jednym z krzeseł i powoli zacząłem jeść rogala obserwując chłopaka, któremu po pewnym czasie zaburczało w brzuchu. Oderwałem kawałek i wyciągnąłem w jego stronę niepewnie dłoń.
OdpowiedzUsuńUśmiechnąłem się do niego słabo i wzruszyłem ramionami. Miał bardzo przyjemny głos. Ugryzłem kolejny kawałek wreszcie wydobywając upragnione nadzienie, dzięki któremu nie był już tak suchy i bez smaku. Poprawiłem bransoletkę zsuwającą się z mojego nadgarstka i przyjrzałem się niej nie wiedząc gdzie utkwić wzrok. W tym chłopaku, pomyślałem. Zignorowałem tę myśli i zacząłem bawić się palcami.
OdpowiedzUsuńPodniosłem wzrok i zobaczyłem, że się we mnie wpatruje. Zarumieniłem się. Przygryzłem mocno wargę ze zdenerwowania, tak że poczułem w ustach krew. Przełknąłem głośno ślinę i powoli podniosłem wzrok na Mulata. Patrzyłem na niego w zdenerwowaniu czekając na jego ruch.
OdpowiedzUsuńPrzytaknąłem mu delikatnie potrząsając głową. Za długa już grzywka opadła na moje czoło lecz szybko uniosłem dłoń i zaczesałem ją do tyłu. - T-Trochę - szepnąłem cicho. Na prawdę byłem onieśmielony chłopakiem. Chciałem wyjść i móc w spokoju o nim myśleć zadręczając się tym co by był gdybym został ale z drugiej strony chciałem zostać i móc z nim porozmawiać, jak normalni ludzie. Nie jesteś normalny, Niall, szepnął głos w mojej głowie. Tak bardzo chciałbym go poznać, ale zarazem tak bardzo się boję. Moje oczy niepewnie błąkały się po otoczeniu co jakiś czas spotykając się z tymi Mulata. Moje dłonie się trzęsły a oddech stał się nierówny. Czułem, że kolejny atak się zbliża. Szybko wstałem od stołu i ruszyłem w kąt stołówki kuląc się tam jak małe dziecko, zaczynając szlochać i czekając aż atak paniki minie.
OdpowiedzUsuńOddychałem szybko i zachłannie, jakbym się dusił gdy czyjeś silne i ciepłe ramiona otuliły mnie. Łzy w moich oczach zasłaniały mi widoczność ale wiedziałem, że to ten chłopak. Ci pseudo lekarze związali by mnie i zanieśli do tego małego i ciemnego pokoju a nie przytulali. Bałem się, nie wiem czego ale się bałem i to strasznie. Mocno wtuliłem się w jego pierś i powoli wracałem do siebie. Łzy przestały lecieć lecz gula w moim gardle uniemożliwiała mi normalne oddychanie. Popatrzyłem na moje ręce które nadal trzęsły się próbują uspokoić oddech gdyż zaczynałem mieć problemy z oddychanie. Ręce Mulata gładziły moje plecy a jego słowa raczej głos łagodził zmysły. Po kilku minutach odetchnąłem spokojnie i odsunąłem się od niego przestraszony. -J-Ja prze-przepraszam - szepnąłem cicho nie patrząc na niego. Sądziłem, że będzie na mnie patrzeć jak na wariata - którym z resztą jestem - i kompletnego debila.
OdpowiedzUsuńZamiast odpowiedzieć kiwnąłem głową i ująłem jego dłoń by pomógł mi wstać. Wstaliśmy i ruszyliśmy do stolika a on nadal nie puścił mojej dłoni, jakby bał się, że coś mi się stanie. Uśmiechnąłem się i jednocześnie zarumieniłem na tę myśl. Wróciliśmy do stolika i usiedliśmy spowrotem, tym razem usiadł obok mnie.
OdpowiedzUsuń- Ni-Niall - powiedziałem powoli podnosząc wzrok. Posłałem mu uśmiech, choć nie jestem pewien czy rzeczywiście nim był. - Ładne - powiedziałem cicho po dłuższej chwili. - To z Loveless'a? - zapytałem wskazując ciemnowłosego chłopaka z uszami i ogonem jak u kota.
OdpowiedzUsuń- Ja nie... Nie do końca - powiedziałem już troszeczkę odważnie. - Bardzo je lubię - odpowiedziałem na drugie pytanie. Nie czułem się już aż tak niepewnie choć wciąż czego brakowało bym się całkiem przełamał.
OdpowiedzUsuń- Ja... Po prostu... Mam tak jakby... Antropofobię - szepnąłem bojąc się jego reakcji. - I jestem zbyt łatwo wierny więc ludzie mnie wykorzystują - przyznałam nie patrząc na niego. - Poza tym, boję się, że jak już kogoś polubię to mnie zostawi.
OdpowiedzUsuń- Szczerze mówić, jeśli chciałbyś mnie teraz zgwałcić czy zabić nie miałbym nic przeciwko - powiedziałem podnosząc wzrok. - Dałbym Ci to zrobić bo nie umiem odmawiać ani krzyczeć - powiedziałem smutnym głosem. - Chociaż, zabij mnie, i tak mi wszystko jedno - mruknąłem wstając i idą do kuchni. Po chwili wróciłem obładowany jedzeniem i ruszyłem w stronę pokoju. Jak mogłem być tak nie nieśmiały? Jeszcze nigdy nie powiedziałem całego zdania bez zająknięcia czy pomylenia czegoś przy nowo poznanej osobie. Odkluczyłem drzwi do pokoju nr 23 i wszedłem zapalając światło. Zamknąłem drzwi i siadając na łóżku otworzyłem paczkę z żelkami. Następne słodycze otworzyłem jeszcze szybciej zjadając ich zawartość. Czułem się wspaniale w tej chwili i obrzydliwie zarazem. Jęknąłem kuląc się na łóżku gdy usłyszałem pukanie. Szybko wstałem - co było okropnym pomysłem! - i schowałem wszystkie papierki po czym zgasiłem światło i położyłem się spowrotem. Znów usłyszałem pukanie lecz nie takie jak pukają Ci "doktorzy" tylko łagodniejsze.
OdpowiedzUsuńWzruszyłem ramionami siadając na łóżku i poklepując miejsce obok. - Nie wiem. Tamci byli różni - powiedziałem i ugryzłem się w język. Otworzyłem szerzej oczy i szybkim ruchem spojrzałem na niego. Spuściłem wzrok i podszedłem do szafy wyciągając z niej gitarę i usiadłem na innym łóżku. Bogu dzięki, że byłem sam w pokoju. Usiadłem wygodnie kładąc ją na kolanach i przesunąłem po strunach dłonią. Była rozstrojona. - Mhm... - mruknąłem wyciągając język i próbując poprawić jej brzmienie. Po chwili, gdy gitara wydawała odpowiednie dźwięki zacząłem grać jakąś melodię zasłyszaną dzisiaj w radiu.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - szepnąłem ignorując wcześniejsze pytanie. Moje palce delikatnie przesuwały się po strunach w rytm kolejnej piosenki, tym razem całkowicie zmyślonej. Podniosłem wzrok i popatrzałem na chłopaka siedzącego na łóżku na przeciwko. Delikatnie uśmiechnąłem się i spojrzałem ponad jego głową na ścianę pełną zdjęć i kilku rysunków czy portretów.
OdpowiedzUsuń- Od kiedy tu jestem, próg mojego pokoju przekroczyły trzy osoby. Ty, jeden z tych psychopatów i pani Marshall, sprzątaczka - powiedziałem.
OdpowiedzUsuń- Oh, hah, chodzi mi o jednego z tych pseudo lekarzy - zaśmiałem się nieśmiało widząc jego zdezorientowanie. Wyglądał na prawdę miło, nie tak jak wtedy gdy się uśmiecha ale wciąż był to ładny widok.
OdpowiedzUsuń- Nie tutaj - mruknąłem pod nosem i znów zacząłem grać. Przymknąłem powieki i dałem się ponieść muzyce.
OdpowiedzUsuń- Dzięki. Może.. Może chciałbyś się nauczyć? - zapytałem ledwo słyszalnie. Miałem cichą nadzieję, że się zgodzi bo wtedy mógłbym go poznać i może wreszcie miałbym tutaj kogoś..
OdpowiedzUsuńChłopak usiadł na skraju łóżka po turecku. Usiadłem za nim przylegając do niego plecami i podając mu gitarę. Pokazałem mu jak ją trzymać i położyłem moje dłonie na jego by poprowadzić je. Czułem się wspaniale a jednocześnie byłem ogromnie zawstydzony, czerwone wypieki na policzkach potwierdzały to. - Widzisz, o tak.. - mruknąłem mu na ucho przesuwając jego dłonią po strunach. Po kilku chwilach z gitary wydobywały się coraz dokładniejsze dźwięki.
OdpowiedzUsuń- Tak - przyznałem uśmiechając się w jego koszulkę. Odsunąłem się od niego pozwalając mu grać. W sumie nie do końca grać, ale wydawać dźwięki z gitary. Okryłem się kocem i oparłem o ścinę ziewając.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń